Żegluga Kanałem Kaledońskim
Po niedawnej przygodzie na znacznie mniejszym Kanale Crinan, przyszedł czas na bardziej znany kanał - Kanał Kaledoński. O nim słyszał chyba każdy, a jeśli nie o samym kanale, to na pewno o jeziorze Loch Ness, które jest jego częścią, wraz z czającą się w głębinach Nessie.
Tranzyt Kanałem Kaledońskim planowaliśmy od momentu, gdy tylko postanowiliśmy popłynąć do Szkocji. Kanał nie tylko skracał naszą drogę do Norwegii i dawał bezpieczną alternatywę dla trudnego opływania północnego krańca Szkocji przez Pentland Firth i Cape Wrath wiosną, gdy pogoda bywa jeszcze niestabilna, ale przede wszystkim sam w sobie był ogromną atrakcją!
Nie będziemy tutaj przepisywać szczegółowych instrukcji dla jachtów – te znajdziecie na stronie Scottish Canals, instytucji zarządzającej kanałem. Podobnie jak w przypadku Kanału Crinan, podzielimy się z Wami naszymi praktycznymi wskazówkami oraz gotowym planem podróży. Dowiecie się, czego spodziewać się w śluzach i na trasie, gdzie warto się zatrzymać, co zobaczyć po drodze – słowem, znajdziecie tu przewodnik, który możecie potraktować jako kompletny plan żeglarsko-turystyczny i dopasować go do swoich potrzeb.
Ponieważ materiału i informacji jest mnóstwo, zdecydowaliśmy się podzielić post o Kanale Kaledońskim na dwie części. W pierwszej opisujemy trasę od śluzy morskiej w Corpach do Fort Augustus. W części drugiej, będziemy kontynuować rejs z Fort Augustus, przez słynne Loch Ness aż do wyjścia z Kanału w Inverness.
Kanał Kaledoński - Informacje Ogólne
Ale zanim przejdziemy do szczegółów, zacznijmy od kilku ogólnych informacji!
Kanał Kaledoński ma 60 mil długości (97 km) i łączy Morze Północne w Inverness z Oceanem Atlantyckim w Fort William. Tylko ok. 22 mile (35 km) to odcinki sztucznie przekopane – resztę stanowią cztery wielkie polodowcowe jeziora: Loch Lochy, Loch Oich, Loch Ness i Loch Dochfour.
Na trasie znajduje się 29 śluz, 10 mostów obrotowych i 4 mosty podnoszone. Różnica poziomów wody wynosi 32 metry, a najbardziej widowiskowym fragmentem jest Neptune’s Staircase – zespół ośmiu połączonych śluz podnoszących jednostki o prawie 20 metrów.
Kanał Kaledoński, Dzień 1
Trasa: Corpach – Banavie
Dystans: 1 NM
Śluza Morska w Corpach
Przygodę z Kanałem Kaledońskim zaczynamy od śluzy morskiej w Corpach. Warto wcześniej zadzwonić pod numer podany na stronie Scottish Canals , aby dowiedzieć się, w jakich godzinach planowane są śluzowania i by obsługa wiedziała, ilu jachtów może się spodziewać - zwłaszcza w szczycie sezonu.
Jeśli przypłyniecie z wyprzedzeniem, macie dwie opcje: zacumować w Corpach Marina lub zaczekać na kotwicy. Trzeba jednak pamiętać, że Corpach Marina nie należy do Kanału Kaledońskiego, więc postój w niej nie jest wliczony w cenę tranzytu.
Kotwiczenie przed śluzą w Corpach jest możliwe, ale żeglarze ostrzegają, że dno jest tam pełne starych konstrukcji, które mogą łatwo zaczepić kotwicę. Jeśli więc planujecie nocleg w oczekiwaniu na śluzowanie, marina może okazać się bezpieczniejszym wyborem.
W naszym przypadku noc przed wejściem do Kanału Kaledońskiego spędziliśmy na przepięknym kotwicowisku Loch a’Choire. Rano wyruszyliśmy w stronę Corpach, tak aby zgrać godzinę śluzowania z przejściem przez Corran Narrows – wąską cieśninę znaną z silnych prądów, wirów i wypłyceń. Przejście zaleca się planować około godziny przed lub po slack water , gdy prądy są najsłabsze.
Do Corpach dotarliśmy kilka minut przed planowanym śluzowaniem, więc zaczekaliśmy dryfując przed wejściem, bez rzucania kotwicy. Od tego momentu pozostawaliśmy w kontakcie z obsługą kanału na kanale VHF 74.
Praca Na Cumach W Kanale Kaledońskim
Choć mieliśmy przygotowane własne cumy, w tej śluzie oraz późniejszej śluzie Gairlochy – obsługa rzuciła nam z góry swoje liny . To znana praktyka, szczególnie w śluzach, gdzie różnica poziomów wody jest duża, a podanie lub dorzucenie własnej cumy z pokładu mogłoby być utrudnione lub niebezpieczne.
Kolejną różnicą, jaką zauważyliśmy w porównaniu z odwiedzonym wcześniej Kanałem Crinan, było to, że na Kanale Kaledońskim często praktykowano wiązanie cum „na biegowo”. W Crinan taka praktyka była niezalecana, a wręcz zabroniona, ze względu na ryzyko zaczepienia lub zakleszczenia liny podczas jej wybierania. Opisaliśmy to ze szczegółami tutaj.
Basen Corpach
W pierwszej śluzie jachty otrzymują mapę, dokumenty, a co najważniejsze - klucz do wszystkich udogodnień wzdłuż całego Kanału. Nie zapomnijcie o tym, bo trudno zdobyć go później. Klucz oddaje się w ostatniej śluzie w Inverness.
Początkowo planowaliśmy zatrzymać się na noc tuż za śluzą morską, w basenie Corpach. Jednak przewodnik po Kanale Kaledońskim sugerował, że jachty nie powinny tam cumować, lecz kontynuować przejście przez kolejne śluzy aż do Banavie. W praktyce jednak nabrzeże było zupełnie puste i wygląda na to, że jeśli nie jest zajęte przez jednostki komercyjne, można tam stanąć, po wcześniejszym poinformowaniu obsługi śluzy lub zgłoszeniu się przez radio na kanale 74.
Warto rozważyć postój w Corpach, ponieważ jest to dogodne miejsce na uzupełnienie paliwa, wody czy zrobienie zakupów. My jednak zdecydowaliśmy się płynąć dalej – przeszliśmy przez kolejne dwie śluzy, a następnie kontynuowaliśmy Kanałem aż do Banavie.
Neptune’s Staircase
Przed nami słynne Neptune’s Staircase! Choć dopiero 14:00 (kanał działa zimą od 09:00 do 16:00, wiosną i jesienią 08:30–17:30, a latem 08:00–18:00), otrzymujemy wiadomość, że tego dnia nie będzie już śluzowań w górę przez ten spektakularny ciąg ośmiu śluz.
Zatrzymujemy się więc po prawej stronie kanału, tuż przed mostem Banavie i samą Neptune’s Staircase. Noc spędzimy na miejscu — tak kończymy nasz pierwszy dzień na Kanale Kaledońskim.
W tym miejscu, opisanym na mapie kanału jako “Banavie Jetty”, nie ma żadnej infrastruktury (prądu, wody czy łazienek). Te znajdziecie po przejściu Neptun Staircase w miejscu opisanym jako Banavie Top Basin.
Lord of the Glens
Ale to wcale nie koniec atrakcji! Choć Tranquility spokojnie cumuje przy pomoście, nasza przygoda z kanałem trwa dalej. Przed nami, w dół przez Neptune’s Staircase, śluzowany jest największy i najbardziej luksusowy statek turystyczny, jaki pływa po Kanale Kaledońskim — the Lord of the Glens.
To elegancki, niewielki wycieczkowiec, który niemal idealnie wypełnia śluzy – jego długość to około 45 m, a szerokość 10,4 m, czyli dokładnie tyle, ile maksymalnie dopuszcza kanał. Cały proces śluzowania trwa około 90 minut i oglądany z brzegu robi ogromne wrażenie.
Co ciekawe, Lord of the Glens został przebudowany w 2000 roku właśnie po to, by mógł pływać po Kanale Kaledońskim i zmieścić się w jego wąskich śluzach. Dzięki temu dziś jest jedynym luksusowym statkiem wycieczkowym, który regularnie przepływa przez całą trasę od Inverness po Fort William.
Szybko zauważamy, że to właśnie on dyktuje rytm całego Kanału – ma zawsze pierwszeństwo, a rozkład śluzowań i mijanek dopasowuje się do jego harmonogramu.
Jeśli nie żeglujecie własnym jachtem, warto rozważyć rejs na Lord of the Glens – to wyjątkowy sposób, by doświadczyć Kanału Kaledońskiego “od środka”, bez pracy przy linach i śluzach. Więcej informacji o takiej podróży znadziecie na lordoftheglens.co.uk.
Oprócz Lord of the Glenspo Kanale Kaledońskim kursuje wiele innych statków turystycznych , m.in. Fingal of Caledonia, Spirit of Scotland czy szybkie łodzie Beastie Boats, oferujące wycieczki i aktywności, takie jak kajaki czy rowery. Można też wypożyczyć motorówkę , np. od Le Boat czy Caley Cruisers , i przepłynąć kanał samodzielnie – bez potrzeby posiadania licencji! Wszystko, co trzeba wiedzieć, pokazują operatorzy podczas krótkiego szkolenia przed rejsem.
Neptune’s Staircase
Postój w okolicy Neptun Staircase, niezależnie czy zaplanujecie go przed czy za ciągiem śluz, jest bardzo dobrą okazją, aby przyjrzeć się temu cudowi techniki nie tylko z wody, ale i z lądu.
Neptune’s Staircase to najsłynniejszy fragment Kanału Kaledońskiego i jednocześnie najdłuższy system śluz w Wielkiej Brytanii. Składa się z ośmiu połączonych ze sobą komór, które łącznie podnoszą lub opuszczają jednostki o prawie 20 metrów na dystansie zaledwie ćwierci mili. Został zaprojektowany przez słynnego szkockiego inżyniera Thomasa Telforda i oddany do użytku w 1822 roku, po prawie dwudziestu latach budowy całego kanału.
Dziś śluzy obsługiwane są hydraulicznie (choć dawniej otwierano je ręcznie!) i wciąż działają codziennie, przyciągając zarówno żeglarzy, jak i turystów z całego świata. Tak - turystów! Śluzując się przez Neptun Staircase towarzyszyć będą Wam obserwatorzy, a nawet wycieczki z przewodnikami!
To miejsce, w którym historia, inżynieria i żeglarska codzienność spotykają się w jednym, niezwykłym punkcie.
Zanim jednak zabierzemy naszą Tranquility przez Neptun Staircase, podziwiamy go z lądu, przygotowując się do śluzowania kolejnego dnia.
Hogwarts Express
Kolejną atrakcją w tej okolicy jest most Banavie, który znajduje się pod słynnym ciągiem śluz Neptune’s Staircase. Cóż, może nie sam most jest tu największą atrakcją, a pociąg, który przez niego przejeżdża – słynny Hogwarts Express, znany wszystkim fanom Harrego Pottera. To właśnie tędy, trasą kolejową West Highland Line, mknie kultowy parowóz, zanim wjedzie w szkockie Highlands i przekroczy filmowy wiadukt Glenfinnan, rozsławiony w scenach z Hogwartu.
Jeśli ma się trochę szczęścia (i wie, o której godzinie pociąg przejeżdża), można z pokładu łodzi albo z nabrzeża przy Banavie zobaczyć, jak pociąg majestatycznie sunie przez most , buchając parą na tle gór. To jedna z tych małych chwil, które sprawiają, że Kanał Kaledoński ma w sobie coś naprawdę magicznego. Ale Hogwarts Express jeszcze zobaczymy w trakcie naszej żeglugi po Szkocji!
Wieczorem, gdy już nasycicie oczy śluzami, pociągiem i szkockimi widokami, warto zajrzeć do pobliskiego pubu The Lochy. To idealne miejsce, żeby złapać oddech po całym dniu, napić się czegoś lokalnego i zregenerować siły przed kolejnym etapem kanałowej przygody — i kolejną porcją pracy na cumach następnego dnia.
Ben Nevis
Jeśli jednak atrakcji na tym odcinku nadal Wam mało, możecie rozważyć wejście na najwyższy szczyt Wielkiej Brytanii – Ben Nevis (1345 m n.p.m.), który znajduje się zaledwie kilka kilometrów od Corpach. To imponująca góra, dominująca nad całym Fort William i okolicznymi dolinami, kusząca wielu żeglarzy, którzy na chwilę zamieniają pokład na górski szlak.
Niestety, dotarcie do początku trasynie jest takie proste – niezależnie od tego, czy startujecie z Corpach, czy z rejonu Neptune’s Staircase, wymaga to przesiadek i dłuższego dojazdu do Glen Nevis Visitor Centre, skąd rozpoczyna się najpopularniejszy szlak na szczyt. W teorii to tylko kilkanaście kilometrów, w praktyce – z komunikacją publiczną i rozkładem autobusów – robi się z tego całodzienna wyprawa. W naszym przypadku właśnie ta logistyka, połączona z bardzo wczesnym odjazdem ostatniego autobusu powrotnego, skutecznie nas zniechęciła. Alternatywą jest taksówka.
Dodatkowo, nasi przyjaciele ze Szkocji odradzili nam wspinaczkę, tłumacząc, że Ben Nevis, jak zresztą każda najwyższa góra, bywa zatłoczony do granic możliwości – w sezonie potrafią wchodzić na niego setki osób dziennie. Choć panorama z wierzchołka faktycznie jest spektakularna, podobne widoki i o wiele spokojniejsze szlaki można znaleźć w całych Highlandach, bez całego logistycznego zamieszania. Jeśli więc szukacie górskiej ciszy, lepiej poszukać mniej znanych tras – ale jeśli marzy Wam się zdobycie „dachu Wielkiej Brytanii”, to i tak Was nie przekonam 🙂
Kanał Kaledoński, Dzień 2
Trasa: Banavie Jetty – Laggan Locks
Dystans: 15 NM
Śluzowanie przez Neptune's Staircase
Kiedy już napatrzyliśmy się z lądu na słynny ciąg ośmiu śluz , następnego ranka przyszedł czas, by pokonać go naszym jachtem. Zgłaszamy się na kanale 74, żeby dowiedzieć się, o której godzinie planowane jest śluzowanie, i przygotowujemy się do wejścia do pierwszej komory. Wraz ze śluzowaniem, skoordynowane jest otwieranie mostu Banavie.
Po przejściu pierwszej śluzy do góry przyjęło się, że jedna osoba z załogi schodzi na ląd , by przeprowadzić łódkę „na smyczy” przez kolejne śluzy — dzięki temu można uniknąć ciągłego podawania i rzucania cum na tak krótkim dystansie. W zależności od liczby jachtów, zadanie to spoczywa wyłącznie na członku załogi znajdującym się na brzegu, a czasami pomaga obsługa śluzy.
Neptune's Staircase w Praktyce
W praktyce wyglądało to tak, że Tomek został na łódce, a ja byłam na lądzie, prowadząc ją cały czas za cumę dziobowąmiędzy śluzami. Po dotarciu do kolejnej śluzy szybko wiązałam linę i biegłam do tyłu, żeby odebrać od Tomka cumę rufową i podać mu ją z powrotem na jacht — na biegowo. W trakcie podnoszenia się poziomu wody Tomek z pokładu wybierał luz na cumie rufowej, a ja z brzegu na dziobowej.
Po zakończeniu śluzowania cuma rufowa wracała na pokład, a ja znów zostawałam na lądzie z cumą dziobową, prowadząc łódkę do następnej śluzy. I tak osiem razy! Pod koniec dołączył do nas sympatyczny chłopak z obsługi kanału i przejął cumę rufową — to oczywiście bardzo ułatwiło cały proces.
Na osobie przebywającej na brzegu spoczywa również inne, nieco mniej oczywiste zadanie – rozmowy i odpowiadanie na niekończącą się liczbę pytań od turystów! Jak wspominałam wcześniej, Neptune’s Staircase to atrakcja nie tylko dla żeglarzy, ale także dla podróżnych zwiedzających Szkocję. Spotkacie tu wycieczki z całego świata, które z ogromną ciekawością chcą dowiedzieć się z pierwszej ręki, jak to jest być w śluzie, zapytać o jacht albo o plany dalszej podróży.
Dzięki temu dwugodzinna przeprawa przez Neptune’s Staircase wcale się nie dłuży.
Szkockie Krwiożercze Meszki
Pogoda przy Neptune’s Staircase była typowo szkocka – raz słońce, raz deszcz. To, co doskwierało nam bardziej niż kapryśna aura, to szkockie meszki – małe insekty, które żarłocznie, całymi chmarami, gryzą każdą odsłoniętą część ciała.
Szybko okazało się jednak, że mieliśmy szczęście – mimo pogryzień nie dostawaliśmy reakcji alergicznych, w przeciwieństwie do wielu innych osób, które puchły i robiły się całe czerwone.
Zdecydowanie polecamy więc spray na insekty – szczególnie dla członka załogi schodzącego na ląd, ale też ogólnie na każdą wyprawę do Szkocji. Midges mogą zaatakować wszędzie! I choć nas nie spotkały żadne ekstremalne sytuacje z nimi związane, to historie, które słyszeliśmy, brzmiały jak rodem z horroru.
Z lokalnych poleceń warto wspomnieć o kilku specyfikach – m.in. o Smidge lub perfumowanej mgiełce z Avon o nazwie “Skin So Soft”, której midges, podobno, wyjątkowo nie znoszą. My używaliśmy standardowych sprayów przeciw insektom na bazie DEET z naszych jachtowych zapasów i one również dawały radę, choć – jak już wspomniałam wcześniej – mamy najwyraźniej dość dużą odporność na ugryzienia midges.
Śluza Gairlochy
Po przejściu przez Neptune’s Staircase kontynuujemy rejs w górę kanału. Jeśli jednak macie ochotę odpocząć, tuż za ciągiem śluz znajdują się pomosty z pełnym zapleczem – łazienkami, prądem i wodą.
Kolejna „przeszkoda” to most obrotowy Moy, przy którym również znajdują się pomosty – zarówno przed, jak i za mostem – na wypadek, gdyby trzeba było poczekać na jego otwarcie. Dalej czeka Gairlochy – znów most i dwie śluzy. W praktyce często wygląda to tak, że pierwsza śluza jest otwarta na przestrzał: przepływa się przez obrotowy most i od razu wpływa do drugiej śluzy.
Gairlochy ma najwyższą różnicę poziomów wody na całym kanale – być może właśnie dlatego, że ta pierwsza śluza niemal zawsze pozostaje otwarta. Po zacumowaniu w środku człowiek naprawdę czuje się malutki – wokół nas wznoszą się wysokie, betonowe ściany, osoby na brzegu są ledwo widoczne, a szum wody zagłusza wszystko wokół.
Ze względu na tę wysokość cumy są rzucane nam z góry – nie byłoby możliwości podania ich z pokładu, nawet gdyby ktoś potrafił rzucać bardzo daleko! Stoimy tuż przed potężnymi wrotami śluzy, woda turbulentnie wypełnia komorę, a my staramy się tak pracować cumami, żeby utrzymać łódkę w miejscu. Ze względu na liczbę jachtów jest dość ciasno.
Loch Lochy
Po opuszczeniu śluz w Gairlochy przed nami pierwsze jezioro na Kanale – Loch Lochy. Nazwę ma dość osobliwą, bo gdyby przetłumaczyć ją dosłownie na język polski, otrzymalibyśmy po prostu „Jezioro Jeziorowe”.
Pogoda dopisuje, więc stawiamy żagle i podziwiamy szkockie krajobrazy. To idealny moment na odpoczynek – śluzowanie, zwłaszcza w małej załodze, potrafi naprawdę zmęczyć! Na południowo-zachodnim krańcu jeziora znajduje się zatoka , gdzie jachty często robią sobie postój.
My jednak korzystamy z wiatru i pięknej pogody, planując tego samego dnia przejść jeszcze Laggan Locks , położone między Loch Lochy a kolejnym jeziorem – Loch Oich.
Laggan Locks
Przed Laggan Locks znajdują się pomosty, na których można zaczekać na śluzowanie, a po ich północnej stronie – dodatkowe miejsca do cumowania. My przepływamy przez śluzy i zatrzymujemy się na kolejną noc tuż za nimi, po prawej stronie kanału.
Wraz z zawiązaniem ostatniej cumy, nad naszymi głowami nisko przelatuje formacja Red Arrows - najbardziej popularnego zespołu akrobacyjnego w Wielkiej Brytanii. Cóż, dokładnie tak, jak zamawialiśmy! 😉
W okolicy Laggan Locks znajdziecie wszystkie udogodnienia: wodę, prąd, łazienki, kontenery na śmieci oraz miejsca piknikowe. To bardzo popularne miejsce na postój i spokojny nocleg.
Eagle Barge Inn
Niewątpliwie ogromną atrakcją w okolicy Laggan Locks jest pub na barce zacumowanej przy jednym z pomostów – the Eagle Barge Inn. Ta niezwykła jednostka ma swoją historię – pierwotnie była holenderską barką transportową, którą przekształcono w jedyny pływający pub na Kanale Kaledońskim. Dziś stanowi kultowe miejsce spotkań żeglarzy, rowerzystów i turystów podróżujących wzdłuż kanału.
Wizyta w tym pubie była jedną z najprzyjemniejszych atrakcji Kanału Kaledońskiego – i bynajmniej nie chodziło tylko o trunki, lecz o klimat, jaki tu panuje. Wnętrze barki, pełne drewna, mosiężnych detali i marynistycznych akcentów, tworzy ciepły, kameralny nastrój, idealny na chwilę odpoczynku po dniu spędzonym na wodzie.
Pub jest czynny sezonowo – zazwyczaj od połowy marca do połowy października. Godziny mogą się nieco różnić w zależności od pogody i ruchu turystycznego, dlatego warto sprawdzić aktualne informacje przed wizytą. Nie jest czynny w poniedziałki i wtorki, dlatego warto zaplanować tranzyt tak, by jednak odwiedzić barkę. Jeśli oprócz szkockiego piwa planujecie coś zjeść, stolik i kolację trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem . Gorąco polecamy!
W Laggan Locks zostajemy na dłużej – i nie tylko ze względu na pub zacumowany tuż za naszą rufą!
Kanał Kaledoński, Dzień 3
Śluzy Laggan i wycieczka na Ben Tee
W Laggan Locks po raz kolejny dołączają do nas przyjaciele. Chyba naprawdę polubili pływanie po szkockich kanałach, odkąd przepłynęli z nami Kanał Crinan! Tego dnia nie planujemy nigdzie ruszać łódką, a pomost w Laggan Locks to idealne miejsce wypadowe na wycieczkę w góry.
Po północno-zachodniej stronie kanału ciągnie się pasmo górskie, w którym kilka szczytów przekracza 900 m n.p.m. Wiele z nich to tzw. Corbetty — szkockie góry o wysokości między około 762 m (2 500 ft) a 914 m (3 000 ft). My wybieramy szlak na Ben Tee.
Z Laggan Locks wyruszamy najpierw wzdłuż drogi do Kilfinnan, by tam dołączyć do szlaku prowadzącego na szczyt. Od jachtu, stojącego przy Laggan Locks, to w sumie 13.5 km marszu i niespełna 900 m przewyższenia. Trasa jest prosta, ale bagnista — jak to zwykle w Szkocji. Jej początek prowadzi przez zarośnięte zbocza - idealna okazja, aby złapać kilka kleszczy.
Zaraz na starcie, w Kilfinnan, trafiamy na osobliwy widok: przy drodze leży ciało martwego, zastrzelonego dzika . Nawet nasi szkoccy przyjaciele potwierdzają, że to nienaturalna sytuacja — dziki w tej okolicy są rzadkością, nie trwa sezon odstrzału, a już na pewno nikt nie zostawia zwierzęcia tuż przy drodze. Przypominamy sobie jednak, że dzień wcześniej, płynąc przez Loch Lochy, słyszeliśmy strzały… Oszczędzę Wam zdjęcia tego znaleziska.
Ze szczytu Ben Teerozciągają się fantastyczne widoki — jak to zresztą w całych szkockich Highlandach. Doskonale widać dużą część Kanału Kaledońskiego, wraz z czekającym nas niebawem słynnym Loch Ness. Na południu, z chmur, wyłania się Ben Nevis, a na północ ciągną się dzikie, surowe pasma gór. Zdecydowanie polecamy tę trasę wszystkim, którzy będą żeglować Kanałem Kaledońskim.
Tę trasę, podobnie jak wiele innych w Szkocji, wyszukaliśmy dzięki stronie Walkinghighlands , która jest prawdziwą kopalnią pieszych szlaków.
Wieczór po górskiej wycieczce spędzamy — a jakże — ponownie w pubie Barge Inn!
Kanał Kaledoński, Dzień 4
Trasa: Laggan Locks – Fort Augustus
Dystans: 9 NM
Loch Oich
Czas ruszać dalej! Od kolejnego jeziora, Loch Oich, dzieli nas jeden most obrotowy. Loch Oich jest bardzo małym, wąskim i płytkim jeziorem, a przez prawie całą jego długość wyznaczony jest tor wodny . Według przewodnika na stronie Scottish Canals istnieje kilka możliwości zakotwiczenia na obrzeżach jeziora, jednak bazując na naszych mapach odpuszczamy te opcje — wydają się za płytkie, a pogoda i tak nie zachęca do schodzenia na ląd.
Invergarry Castle
Niemniej jednak polecamy Wam rozważyć przystanek w Castle Bay, na północnym krańcu Loch Oich — czy to na kotwicy, czy przy małym pomoście, który pomieści maksymalnie 2 jachty. Z tego miejsca można zobaczyć ruiny zamku Invergarry Castle – zamek był niegdyś siedzibą klanu MacDonellów z Glengarry. Choć został częściowo zniszczony w XVIII w., jego mury nadal wznoszą się nad brzegiem Loch Oich, tajemniczo oplecione dzikim bluszczem i porostami, jakby natura próbowała powoli odebrać je z powrotem dla siebie.
Oprócz pogody do postoju tutaj zniechęciła nas także informacja, że teren zamku jest ogrodzony, więc nawet zobaczenie go z zewnątrz jest trudne. Może kiedyś się to zmieni.
Loch Oich to także najwyższy punkt Kanału Kaledońskiego (32 m n.p.m), więc przez kolejne śluzy, do Fort Augustus, śluzujemy się już w dół.
Fort Augustus
Ze szkockiej dziczy, zieleni i odludzia trafiamy nagle w samo serce masowej turystyki. Fort Augustus to główna baza wypadowa na Loch Ness — to stąd ruszają wycieczki i rejsy w poszukiwaniu sławnej Nessie. Początkowo nie mamy nawet sprecyzowanego planu postoju; rozważamy przejście ciągu pięciu śluz jeszcze tego samego dnia. Decyzję podejmuje jednak za nas ulewny deszcz. Cumujemy więc przed śluzami w miejscu opisanym na mapie “Large Craft Jetty” - ponieważ inne pomosty są już zajęte. Tak kończymy żeglugę dnia czwartego.
Mimo pogody, uzbrojeni w sztormiaki, wychodzimy na miasto. Szybko przytłacza nas ilość turystów, zorganizowanych wycieczek z Azji, pamiątek z Nessie, gwaru i hałasu. Tym razem nie udało nam się uniknąć masowej turystyki, choć zawsze się o to staramy. Pijemy więc przepłaconą kawę w turystycznej kawiarni, do tego jemy równie przepłacone ciastko — i czym prędzej wracamy na łódkę.
Jak się okazuje, dobrze zrobiliśmy, że zatrzymaliśmy się przed śluzami. Znajome załogi, które przeszły śluzowania i cumują już na dole, mają dosłownie promenadę na nabrzeżu — zero prywatności i zero spokoju.
Część 1 - Podsumowanie
I tak, czwartego dnia naszego tranzytu przez Kanał Kaledoński dotarliśmy do bram słynnego Loch Ness. O żegludze po tym jeziorze, atrakcjach w okolicy oraz dalszym przejściu kanałem przeczytacie w Części Drugiej, obejmującej odcinek od Fort Augustus do Inverness i wyjście z kanału.
Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami i razem będziemy kontunuować rejs przez szkockie Highlandy. A jeśli macie pytania dotyczące Kanału Kaledońskiego – piszcie śmiało!
Brak komentarzy